W 2019 r. udział w zasiewach kwalifikowanego materiału siewnego wzrósł tylko minimalnie – wynika z najnowszego raportu dotyczącego rynku nasion w Polsce, przygotowywanego corocznie przez dr. Tadeusza Oleksiaka z Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin – PIB w Radzikowie.
Bazując na danych Głównego Urzędu Statystycznego i obliczeniach własnych wskazał on, że średni udział kwalifikowanego materiału siewnego w ogólnej ilości zużytych do siewu nasion zbóż wyniósł w ub.r. 17,7%, a po uwzględnieniu mieszanek – 15,4%. W 2018 r. było to odpowiednio 17,1 oraz 14,7%.
Patrząc na dane można powiedzieć, że niewiele zmieniło się nie tylko względem 2018 r., ale także w przeciągu ostatnich kilku lat. Abstrahując bowiem od różnicy między danymi GUS i WIORiN, udział kwalifikatu w zasiewach oscyluje wokół 20%. To mało. Ciągle utrzymuje się też podział na Polskę zachodnią, która wykorzystuje więcej kwalifikowanego materiału siewnego oraz na Polskę wschodnią, która wysiewa go mniej, co ma związek ze strukturą gospodarstw.
Właściciele mniejszych gospodarstw najczęściej argumentują, że kwalifikat jest dla nich zbyt drogi. Nie bacząc przy tym, że suma korzyści z jego wysiewu może przekroczyć koszty jego zakupu, oczywiście, przy zachowaniu odpowiedniego poziomu agrotechniki. A o jakie korzyści chodzi?
Przede wszystkim kwalifikowany materiał siewny ma wyższy potencjał plonowania. Wielokrotne wysiewanie ziarna z własnych rozmnożeń prowadzi do zjawiska „wyradzania się odmian” na skutek oddziaływania czynników środowiskowych. Oczywiście mowa tu o odmianach populacyjnych, ponieważ odmian mieszańcowych w ogóle nie można wysiewać w kolejnych latach po zbiorze.
Do listy korzyści trzeba dodać ogromną paletę odmian dostępnych na rynku, spośród których można wybrać najlepiej dostosowane do warunków klimatyczno-glebowych, występujących na danym terenie.